maj 03 2005

"Recenzje"(2) - "Pierwsze wyjście z mroku"...


Komentarze: 16

Płyta ta bardzo mną wstrząsnęła … Gdy tylko usłyszałem pierwsze dźwięki… Pierwsze słowa… Pierwszą piosenkę… Gdy pierwszy raz przesłuchałem całą płytę – pomyślałem sobie: Boże! To jest polska muzyka?? Jednak to wejście do Łunii coś nam dało… Przed Wami COMA. Już sama nazwa wywołała u mnie miłe uczucie. Nie mówiąc o zawartości.

Zaczyna się rzeczywiście mrocznie. Wspaniałe dzięki basu. I pierwsze słowa płyty: „Czasami wolę być zupełnie sam, niezdarnie tańczyć na granicy zła. I nawet stoczyć się na samo dno… Czasami wolę to, niż czułość waszych obcych rąk…”. Przecudowne uczucie. Polskie wspaniałe dźwięki z kapitalnym tekstem. Od razu można dostrzec fenomenalne umiejętności wokalne Piotra Roguckiego, który jest autorem tekstów. Fantastyczny balans dynamiką, wspaniałe harmoniczne dźwięki gitary… „Kto pokaże mi jak…” – chórki a’la Queen.  Dobra robota perkusisty, który świetnie pracuje blachami i werblem nadając charakter każdemu taktowi. Cały czas napięcie. Gorycz w głosie Roguckiego. Mocniej… Lekko spuszczony hi-hat perkusisty… Krzyk… i HUK „Niczego nie będzie żal…”  i genialna popisówka wokalisty… STOP. Bas… rytmiczne uderzenia wpływające do najdalszych zakątków mózgu… I ponownie wybuch emocji… I ta solówka… Przepełniona żalem, goryczą i wszystkimi niedorzecznościami tego świata… Tak! – mamy do czynienia z dziełem doskonałym. „Leszek Żukowski” - pierwszy utwór płyty „Pierwsze wyjście z mroku” Comy – piosenka, którą postarałem się streścić króciutko przedstawiając Wam geniusz, bo tak trzeba nazwać to zjawisko, rozpoczyna jeden z najlepszych albumów na polskim rynku muzycznym ostatnich lat… Kawałek fantastycznej muzyki, która nie może się znudzić. Jest świeża i naprawdę dobra. Jednym z najważniejszych punktów dzisiejszego programu jest to, że ta płyta jest całkowicie równa.

No i rzeczywiście. „Sierpień” rozpoczynający się łagodnymi dźwiękami gitary przechodzi w rockowy, mocny szum gitar po to by swobodnie przeistoczyć się w świetną pierwszą zwrotkę. Fajny rytm, dobry tekst… W tym utworze najbardziej podobają mi się dźwięki gitary. Są tak dopracowane – tworzą łagodny charakter zwrotek i moc refrenu. Wszystko na swoim miejscu. Praca sekcji rytmicznej Stasiak-Matuszak godna podziwu. I ten pogłos użyty w refrenie… Po kompletnym szoku na samym początku zespół serwuje nam porządnie zrobiony kawałek. I „tak trzeba…”

Dla mnie geniusz chłopaków z Comy wychodzi na jaw w trzecim utworze „Chaos kontrolowany”. Świetny beat perkusyjny i zagrywki gitary. Refren pozostający w pamięci bardzo długo… i ten „wyciąg” Roguckiego „Unicestwię się sam…”. Zespół wspaniale współgra ze sobą – nadaje sens słowom wokalisty. I nagle to zatrzymanie… I wejście w stylu hip-hop. Po prostu olśnienie! Kapitalna melorecytacja… i wejście wokalno-instrumentalne, którego mogłaby im pozazdrościć Metallica na czele z Hetfieldem. Mocny refren. Wokalista ma nieprawdopodobną charyzmę śpiewu. No i tak już zostaje do końca… Tytułowy kawałek kumuluje w sobie wszystko to co spotkaliśmy wcześniej. A przed sobą mamy jeszcze długą drogę przez krainę muzyki, do której zapraszają nas panowie z zespołu. W „Pierwszym wyjściu z mroku” mamy chyba najlepszy tekst na płycie no i znów to magiczne zwolnienie… perkusja pauzuje… Rogucki szepcze delikatnie… i wchodzi mocno z całym zespołem… Absolutny majstersztyk… A potem jeden z najlepszych momentów na płycie: „Wielka wiara tłumi lęk…” – powtórzone 4 razy… Nie wiem co czują inni ludzie, ale ja po prostu w tym momencie płyty po prostu jestem oszołomiony. „ Pasażer” daję chwilę odpocząć. Subtelna ballada z interesującym wokalem. Sądzę, że jest to świetnie przemyślana kompozycja, która ma oddzielić jedną część płyty od drugiej. Nie wiem czy o to chodziło muzykom – ja tak to odbieram…

Tę „druga część” płyty stanowią równie fantastyczne utwory jak w pierwszej. Opisać jednak chciałem tylko trzy. Pierwszym jest „Ocalenie”. Odgłosy wojny… Jakiś głos w tle… Czy wy też widzicie inspirację utworem „One” Metalliki? I te niezapomniane słowa „Z dokładnością atomowej sekundy globalnej wyruszyliśmy ratować świat”… Cała ta opowieść przeplatana ciekawymi solóweczkami gitarowymi chwyta za serce. Mocny refren z fenomenalnym tekstem – a po nim ta spokojna solówka… I ten tajemniczy głosik przepuszczony przez jakieś dziwadełko pasujące mi do Kombajnu ;) Znów solówka – tym razem przesterowana – i refren. To prawdziwy fenomen tej płyty – wszystko tak idealnie przemyślane, wszystko tak wspaniale do siebie pasuje. 

Zaraz potem „Spadam” – Fajna melodia gitarowa i świetny groove perkusyjny. Piosenka taka inna, a tak pasująca do całości… Potem następuje „Czas globalnej niepogody” i „Nie wierzę skurwysynom”. A następnie – apogeum. Najfantastyczniejszy moment płyty. Wspaniały temat grany na psychodelicznym efekcie i Głos Roguckiego przepuszczony przez równie psychodeliczny przesterek -  „Sto tysięcy jednakowych miast”. Refren zaśpiewany fantastycznym falsetem. I znów efekt i rytm grany na automacie perkusyjnym. A potem solówka… Najpiękniejsza solówka jaką kiedykolwiek słyszałem… Pauza… I refren… i temat… i koniec…  Potem jeszcze „Zbyszek” i niespodzianka w postaci kawałka „Spadamy”, który nie widnieje na traciliście.

Koniec – i wielki żal, że skończyła się bajkowa podróż po świecie wspaniałej muzyki. Po streszczeniu Wam prawie całej płyty czas na podsumowanie.

 

Rozmawiałem dzisiaj z Camelem i ten stwierdził, że Coma nie rusza go aż tak dlatego, że nie widzi w niej spontaniczności. I ja się z tym absolutnie nie zgadzam! Może nie widać tego tak od razu, bo rzeczywiście album jest doskonale przemyślany, ale w samych kompozycjach jest ta spontaniczność – spontaniczność paru młodych ludzi tworzących muzykę, bawiących się dźwiękiem. I to się czuje. Coma pokazuje, że można jeszcze tworzyć muzykę świeżą, dobrą i oryginalną. I za to ich bardzo cenię. Niecierpliwie czekam na ich drugą płytę, bo sądzę, że będzie to tak samo ważne wydarzenie w polskiej muzyce rockowej jak… wydanie „Cegły” Dżemu, „Heavy Metal Word” TSA… i wydanie „Pierwszego wyjścia z mroku” Comy…

 

Ocena: **** ½

Daję 4,5 gwiazdki dlatego, że 5 gwiazdek to raczej rzadka u mnie ocena…. Mimo to muszę odważnie stwierdzić – tylko w rękach Comy i Kombajnu przyszłość polskiej muzyki rockowej.

 

Pozdrawiam

Freddie

 

freddie : :
08 maja 2005, 16:55
Hehe... widzę, że burzliwa dyskusja... :) Co do komentarza Ani to napiszę gdy tylko będę miał czas. Pozdrawiam serdecznie
08 maja 2005, 15:26
Proszę sobie podziękować za swoje filuterne wyczucie gustu i odnieść całkowitą porażkę po pójściu na koncert, całkowity rzygozon
Dotyk_Anioła
08 maja 2005, 13:08
A Comie usłyszałam w wakacje... Po raz pierwszy... Całą płytę dostałam jakoś w październiku... Oczarowała mnie... Nie potrafię nic więcej dodać... Napisałeś już wszystko... Pozdrawiam!
08 maja 2005, 01:15
mialam dokladnie podobne wrazenia po przesluchaniu plyty comy, no moze bez tak wybitnej egzaltacji, aczkolwiek, rownie zachwycajace same superlatywy na ustach. a tu jednak czai sie podchwytliwosc. jakoby, ze na koncercie bylam, to ochlonelam stuprocentowo. coma to buntownicy-cierpietnicy. najbardziej rozczarowal mnie wokalista, ktory robil przekreowane tance na scenie, coraz to udowadniajac, ze ma swoj swiat i wczuwa sie w muzyke. miedzy piosenkami robili dlugie przemowienia, ktore byly usypiaczami, szczerze mowiac. ja rozumiem i doceniam, bo na koncertach bywam, ze kontakt z publicznoscia to nieodzwony element owych imprez, ale jesli ktos beznamietnie psuje mi zabawe przez okolo dwie minuty miedzy kazda piosenka, to zaczynam go miec dosc. przekonalam sie takze o pozornosci tekstow, bowiem, sa one nadwyraz eksponujace pretensje do swiata. apogeum obrzydzenia osiagam przy \'nie wierze skurwysynom\', ktore wczesniej jakos nie sprawialo mi tak wielkiego niesmaku. koncerty bardzo duza daja. coma to wielcy samomil
©amel
07 maja 2005, 14:30
włąśnie mnie palurien uświadomiła- do mnie dużo bardziej przemawia Coma z konceru. mam parę takich nagrań...
06 maja 2005, 17:54
Hm... Nie zgodze sie... ja ejstem zakochana w Comie! I zadna ilosc gwaizdek nie jest w stanie powiedziec co to jest za muzyka. Moze tej haryzmy nie wyczuwa sie az tak w plycie mimo to ze jest genialna... ale koncert Comy... Zamykam oczy i znowu slysze i widze wszystko od pozcatku... jeden wielki krzyk, wszyscy znaja slowa na pamiec, niedaleko widzialam tam mlode fanki rocka, tak dwunastolatki, w kacie sali ich opiekun, pewnie ojciec jedej z nich, absolutnie nie wygladal na rockmana, tak jak starsza kobeta obok niego, a jednak gdy strojenie instrumentow sie skonczylo, gdy zaczal sie ten pelen haryzmy koncert i oni bujali sie w takt muzyki... wszystko wiruje, wszyscy staja sie jednoscia... moze ktos powie ze to tak jest na kazdym koncercie... nie... na fenomenalnej i wuelbianej przezemnie Pidzamce az tak sie tego nie czulo... nie mowiac o innych koncertach. Coma... i brak mi slow by opisac ten fenomen, jakiekolwiek slowa na ich temat sa zbyt wulgarne i zbyt ogolnikowe... Coma jest nieprzecietna, na koncercie ko
Dziadek
06 maja 2005, 08:52
Eh ,niestety nie znam :] Wolę odreagować na \"swojej muzie\" i ograniczam się w niej :/ Niestety nie powiem nic konstruktywnego ,bo nie słyszałem
©amel
05 maja 2005, 20:43
no ty już wiesz co ja mógłym tu napisać... :>
Marcin zwany WTLO
05 maja 2005, 12:00
widze że się rozkręcasz... niestety tego też nie słyszałem, ale jeśli jest choć w połowie taka dobra jak piszesz to muszę pokombinować i załatwić sobię płytke... pozdrawiam i zapraszam do mnie
03 maja 2005, 18:40
Nie no chyba nic dodać nic ująć!! Gdy po raz pierwszy usłyszałam \"Leszka\" miałam \'gęsią skórkę\', wreszcie coś wydażyło się na naszej scenie muzycznej, coś wielkiego i to dobrze wróży na przyszłość! Żałuję tylko, że na płycie nie znalazł się kawałek \"Wrony\" - świetny utwór! myślę, że Coma jest bardzo spontaniczna, co można zaobserwować na ich koncertach:) Świetna płyta ze świetnym wokalistą na czele!!
Młody_15
03 maja 2005, 12:54
Przynam ze slyszalem ze dwie moze piosenki Comy, ale kto wie kto wie moze sobie sprawie ich wiecej :)) Pozdrawiam :)
03 maja 2005, 12:35
Piotr Rogucki to zdecydowanie najlepszy głos na polskiej scenie rockowej.
03 maja 2005, 12:07
comy slucham juz od pazdzierniak [jak robilamysmy z kumpela kapelusze czarownic na hallowen to lecila po zraz pierwszy] ... podoba mi sie chbya tka samo jak i tobie... chociaz jak dla mnie na tej plycie zalatuje troszeczke popem i taka czulostkowoscia... jak by nie bylo plyt naprawde swietna i bardzo czesto do niej wracam... dlam mnei to taka plyta do plakania, bo w suem to te teksty sa hmmm takie \'moje\'...
zapomniles jeszcze napisac o kawalku Skaczmy.... czyzby pan nie dosluchal o konca plyty :> jak dla mnei to pioesnka pelna ironii, i najsmutniejsza z nich wszstkich, choc inni przy niej skacz i sie ciesza....
swietna recenzja z ktra sie calkowicie zgadzam
pozdrawim
madelle
03 maja 2005, 11:43
Póki co nie mogę zbytnio się wypowiedzieć, bo płyty nie przesłuchałam... ale obiecuję, że ściągnę i dowiem się o co chodzi :D
03 maja 2005, 11:22
*naprawdę ;)

Dodaj komentarz