kwi 12 2004

"Kolejna cegła w murze"(5) - "Rozmowy i...


Komentarze: 11

Piękny tydzień. W końcu to te najważniejsze ze świąt dla chrześcijan. Święta wialkanocne. Tydzień wolnego. Miałem pisać trochę więcej przez te święta, ale nie mogłem się jakos skupić. Nie miałem weny... A ja wolę pisać dwa razy na miesiąc i pisać ciekawie niż piętnaście razy na miesiąc przynudzać o tym samym.  4 kwietnia minęła 10 rocznica śmierci Cobaina. Obejrzałem film na Planete i muszę powiedzieć, że był bardzo ciekawy. Nie to co na VIVA. Przez kilka lat z z rzędu to samo. Po tym filmie sam już nie wiem co myśleć o tym "niby" samobójstwie Cobaina. Jedno wiem na pewno. Po tym dniu i tym filmie zacząłem bardzo szanować tego człowieka nie tylko muzycznie. Czytając jego dzienniki można wywnioskować, że był osobą bardzo inteligentną. Choć niektóre notki zdarzały mu się takie "psychiczne". Nie mniej jednak bardzo go lubię i Nirvanę też. A raczej na odwrót. Bardzo lubię Nirvanę i Kurdta też.

Nie będę jednbak pisał o tym co miało miejsce kilka dni temu. Zasiadłem dlatego, że od paru dni zastanawiam się nad tym o czym na tych blogach pisano już pewnie tysiące razy. Nie wiem jednak czy pisano to z takimi samymi wnioskami. I tylko ta myśl podkusiła mnie, żeby opisać to wszystko. Może zacznę od końca...

Robiliśmy z Camelem nowy szablon z Led Zeppelin (o wiele ładniejszy niż ten dotychczasowy). Camel  odprowadzał mnie do domu i któryś z nas poruszył temat, który trapi nas od pewnego czasu. Jak to jest? Rodzisz się i umierasz. Co potem? Zastanawialiśy się nad tym czy coś takiego jak niehbo istnieje.I nie chodzi tu o niebo jako tą błękitną powłokę, którą w mitologii podtrzymywał Atlas, który był typowym przykładem zjawiska "pełno w mięśniach, mało w głowie". Chodzi o to wyobrażenie życia po śmierci. Wiecznego życia. Co będzie jeśli w rzeczywistości czegoś takiego czegoś jak niebo nie ma? Koniec? Nicość? To by było beznadziejne. Umierasz i znajdujesz się nagle w ciemościach. Sam - jeden. Wołasz rodziców, ale ich nie ma. Jest tylko ciemność. Twój świat składa się tylko z ciebie i z tej okropnej ciemności wokół ciebie. Nie masz żadnych potrzeb. Po prostu jesteś i widzisz ciemność, jak Stuhr. Masz tylko siebie. Czy to tak ma wyglądać? Wątpię czy ktoś tak chciałby. Wątpię czy ktoś chciałby też wegetować, jak kwiatek. Ciekawą opcją są natomiast to, że z powrotem się rodzisz. Przeżywasz to samo życie tzn. jesteś tym kim jesteś, ale przeżywasz je zupełnie inaczej. Podejmujesz inne decyzje inaczej się sprawy mają. I to by było ciekawe wyjaśnienie zjawiska dejavu. Druga opcja polega na tzw. reinkarnacji. To też niezłe wyjście. Byłeś dobrym człowiekiem - w następnym życiu jesteś innym człowkiem, byłeś złym człowkiem - w następnym życiu stajesz się kamieniem. Ciekawa jest wersja buddystyczna. Całe życie to cierpienie, a dla każdego buddysty ostatecznym celem jest nirvana, czyli stan wygaśnięcia, końca cierpienia. CHociaż też można się pytać "co dalej?". No i właśnie nad tym zastanawialiśmy się z Kamilem. Albo rozmawialiśy nad sensem życia. To właściwie wiąże się z tym pierwszym tematem. Jest sens żyć skoro później może być tak jak jest? Czy warto było, żeby ten koleś w białym z czerwonymi łapami wyjmował cię z tego bajzlu, jaki twoja mam ma w brzuchu? Tego nikt nie jest pewien. Ale zgodne osądziliśmy, że życie człowieka jest coś warte tylko wtedy, gdy umieramy ze świadomością, że ktoś o nas będzie pamiętał. Ma to sens wtedy, gdy coś po sobie zostawiłeś na tym świecie. A życi nie ma sensu wtedy gdy nie masz w ogóle żadnych ambicji. Żyjesz tylko i wyłącznie po to, żeby przeżyć te kilkadziesiąt lat (albo i krócej) (albo i dłużej). Nie chodzi mi o to, że jeżeli żyje sobie na świeci jakiś tłuk to go trzeba od razu ukamieniować. Chodzi o to, że w jego świadomości nawet nie zaiskrzyła myśl o tym, że jego życie nie ma sensu. A niektórzy tak właśnie mogą myśleć. Konkretnie też po głowie chodzą mi pijaczyska. Na moim osiedlu żyją sobie i ich dom to ławka pod mym blokiem. Aż ciężko na takich patrzeć. Codziennie rano na śniadanie buteleczka taniego wina. TACY LUDZIE ZAJMUJĄ TYLKO MIEJSCE NA TYM ŚWIECIE! Jednym słowem świat należy tylko do ludzi ambitnych i chcących coś osiągnąć. Dlatego trzeba się uczyć.

Nie wiem jak to odbierze człowiek czytający. To bardzo osobiste odczucia, więc po komentarzach dowiem się czy faktycznie idę właściwym tropem.

Moim dzisiejszym podkładem muzycznym bły płyty "The Division Bell" i "The Wall" Pink Floyd, więc po części ten felieton to wina tej muzyki. To może jeszcze jeden tekst, żeby jakoś podsumować dzisiejszy felieton:

Echa

W powietrzu nade mną zawisł nieruchomo albatros
Głęboko pod przewalającymi się falami
W labiryntach koralowych jaskiń
Słychać echo odległego przypływu, który łka nadchodząc poprzez piach
Tu wszystko jest zielone i podwodne
A nikt nie pokazał nas ziemi
I nikt nie wie gdzie i dlaczego
Coś utkwiło wzrok i coś próbuje
Zaczyna wspinaczkę w kierunku światła

Obcy idą ulicami, przypadkiem
Spotykają się dwa obce spojrzenia, ja jestem tobą
A ten, kogo widzę, to ja
I czy biorę Cię za rękę
I wiodę przez suchy ląd
I pomagam sobie zrozumieć najlepiej jak potrafię
Lecz nikt nie woła nas na ląd
Nikt nie przechodzi tędy żywy
Nikt nie mówi, nikt nie próbuje
Nikt nie lata wokół słońca

Dziś jest dzień, gdy upadłeś na moje bezsenne oczy
Zapraszając i pobudzając mnie do powstania
Przez okno w ścianie
Wpływają na promieniach słońca
Miliony jasnych posłańców poranka
I nikt nie śpiewa mi kołysanek
I nikt nie zamyka moich oczu
Więc otwieram szeroko okna
I wołam do Ciebie poprzez nieboskłon

Ten tekst może nie mieć zbyt wiele wspólnego z naszym dzisiejszym tematem, ale piosenka jest genialna i tekst również.

Pozdrowienia:

Camel - bo był trochę moją inspiracją Badyl - dla zasady Krzysiek - bo mi wysłał esemesa Dagmara- bo jest siostrą Krzyśka moich rodziców, którym obiecuję, że MNIE ten gość w białym wyjął z brzucha zupełnie potrzebnie i z czasem to okażę.

 

Trzymajcie się

Freddie

freddie : :
św. Mikołaj
22 kwietnia 2004, 08:53
szmato jedna, lubie cie
18 kwietnia 2004, 19:13
Też zastanawiam się często co dzieje się po śmierci... szczególnie ten temat zaczyna mnie \"męczyć\" kiedy ktoś bliski odchodzi :( Sądze że coś musi dziać się po śmierci... bardzo pesymistyczna wydaje mi sie wersja że człowiek umiera i to jest już koniec wszystkiego... 3maj się i zaglądaj do mnie częściej
17 kwietnia 2004, 18:12
dzięki z odwiedziny i mam nadzieję że jeszcze do mnie zajrzysz.tutaj tez napewno będę pisać. 3maj się
eluś
16 kwietnia 2004, 21:30
Gratuluję przemyśleń ... mam taki amerykański film, który naukowo udowadnia, że człowiek ma duszę, a skoro ma duszę, to nie żyje na próżno ...
16 kwietnia 2004, 21:22
Hej!! dzięki za komentarz u mnie:) co do śmierci, to ja jestem bardzo ciekawa jak to właściwie jest... można być w stanie śmierci klinicznej, ale nie wiem, czy wtedy jest to samo, co przy normalnej śmierci, bo w sumie nie przechodzisz do końca na drugą strone i wracasz...lub umierasz zupełnie, kiedys każdy z nas sie przekona jak to właściwie jest do końca, ale wtedy już nie będzie powrotu... pozdrawiam, 3maj się, pa
13 kwietnia 2004, 20:02
kolejna ciekawa notka i bardzo, bardzo madra... sama kiedys czesto myslałam nad tym... albo próbowałam sobie wyobrazic wiecznosc i chyba mi sie to udawało... było to dziwne uczucie, z jednej strony przyjemne, ale i straszne... a potem poczułam obecnosc Boga i wierze, ze cos mnie czeka potem... a jesli nawet nie, to i tak ciesze sie, ze jakos przez przypadek łancuszki zwiazków chemicznych połaczyły sie i powstałam ja... i wiem, ze nie załuje tego przypadku i załowac nie bede, bo mam kogo kochac i mówie o tym i tez jestem kochana... co wiecej człowekowi potrzeba?
13 kwietnia 2004, 09:16
fajnie piszesz wogole fajny jestes :)
koocica22
13 kwietnia 2004, 08:35
ladne te wiersze.. :) wiersz ktory u mnie czytalas jest moj, nigdy nie daje na blog czyis wierszy :))) pozdrawiam
jA.maRzYcieLka..!!
12 kwietnia 2004, 23:50
dzieki za odwiedziny..:) hmMm jesli chodzi o twoje rozmyslania to czesto sama sie nad tym zastanawiam.... nad zyciem po smierci... ale tego nikt nie wie... nikt nei wie jak jest... to jest tajemnica i nia pozostanie... kazdy sie przekona jak jest w odpowiednim czasie... taki czas nadejdzie... ale dopiero jak osiagniesz w zyciu to co jest ci zapisane... obys przezyl swoje zycie tak jak chcesz..!! oby sie tobie dobrze powiodlo..!! tego zycze.. i spelnienia marzen... bys cos po sobie zostawil... by inni o tobie pamietali... 3maj sie...:)
12 kwietnia 2004, 21:24
widze ze nie tylko ja lubie dlugie notki :D....a no ja nie slucham zbytnio nirvany...ale jak talent umiera to jest no glonc :(.....hmmm a co do umierania....probuje o tym nie myslec, a jak juz o tym mysle to mysle zeby zyc kazdym dniem jak to byl by moj ostatnio...no i wiersz jest sliczny, naprawde :) pozdrawiam goraco i zycze samych slodkich snow, trzymaj sie cieplutko....pa pa Puszek :*
12 kwietnia 2004, 20:54
co to tego wersu jak to obiora ludzie.. to powem ci ze niezawsze wiekszosc ma racje... i niewarto sie sugerowac czyimś gadanie... sie zaczy moim tylko mozna :P ale tka juz na serio to musze ci napisac ze co do tej smierci... ja wierze w to ze po śmeirci nie ma poprostu nic... potem niby jest raj i tak dalej... ale to zadługoa historia... ja wierze to co w biblii pisze... :D aaaa i jeszcze o cobainie zapomiłam... ja jestem pewnia ze to było zajbójstwo... po twojej wypowiedzi wiedać ze raczej nnie czytłaes ksiażki \"kto zabił kurta cobiana?\" mam nadzije ze przecztrasz :) pozdraiwm serdecnzie...

Dodaj komentarz