Archiwum 05 czerwca 2004


cze 05 2004 „Kolejna cegła w murze”(8) –...
Komentarze: 20

Poważnie zacząłem się zastanawiać nad tym wszystkim oglądając to,  jak Opole zdominowało Sistars, dwie nagrody zdobyły Łzy, a Maleńczuk oświadczył w wywiadzie, żeby wszyscy ci ludzie spierdalali po czym odwrócił się i roześmiał się sam ze swego żartu. Na pewno było to bardzo śmieszne, ale ja jakoś tego żartu nie zrozumiałem. Sądzę, że on też, ale jego wypowiedź wskazuje na to,  że nie ma on za wiele do powiedzenia ludziom, więc zdobywa się na najprostszą rzecz: "Spierdalajcie". Prosty człowiek - prosta wypowiedź. Nie było jednak tak źle. W pierwszy dzień Opola (nie licząc koncertu hip-hopowego) późnym wieczorem na scenę wyszła Budka Suflera i zagrała swój jubileusz z gośćmi. Było naprawdę wspaniale! Tylko gitara za bardzo przyciszona była, ale poza piosenkami Budki świetnie wyszedł blues Cugowskiego i Garou no i przede wszystkim mój faworyt tego wieczoru: Gary Brucker z towarzyszeniem Budki odegrał i zaśpiewał przepięknie A Winter Shade Of Pale.

 

W jakim kierunku idzie ta muzyka? Dlaczego większość nagród w Opolu zdobył zespół Sistars, skoro wszystkie piosenki tego zespołu są identyczne. Potrafię odróżnić refren Sutry. O.K. Ale reszta? Czy tyle nagród można zdobyć za to, że ładnie się śpiewa na dwa głosy, bo to faktycznie im wychodzi? Dlaczego podczas pierwszego dnia nie wystąpił żaden zespół grający takiego porządnego rocka. Coś ambitniejszego? Nie – to nie wchodzi w rachubę! Skądże. Dlaczego mielibyśmy połasić się o coś ponad dwie zwrotki, refren i dziesięciosekundową solówkę gitarową? Dlaczego jedyną dobrą stroną Opola był Piotr Bałtroczyk i Budka Suflera z gośćmi. Dlaczego podczas drugiego dnia tylko Myslovitz był zespołem nazwijmy to „ambitnym”? To co wyprawiał gitarzysta z tymi pokrętełkami było bardzo interesujące. Można? Można. Czterech, Pięciu facetów po prostu weźmie do ręki instrumenty i mogą zrobić coś naprawdę świetnego. Czy naprawdę jeżeli chce się posłuchać dobrego rocka to trzeba wziąć po raz kolejny płytę Pearl Jam, The White Streips? Czy wtedy trzeba oglądać materiały archiwalne z koncertów Nirvany? Czy trzeba w kółko odtwarzać płyty Kurta i spóły, Led Zeppelin, Deep Purple i innych? Najwyraźniej TAK. Skąd to się bierze?

 

Naturalnie z powodu szerzenia się komercji i kultury masowej. Zespoły mają prostą strukturę działania. Robią przebój tzn. prosty rytm, prostu riff i banalne słowa. I reklamują się. To wystarczy, żeby zdobyć listy przebojów. A najlepiej, jeśli piosenka trafi do jakiejś reklamy. Tylko wtedy ludzie kojarzą piosenkę z reklamą majtek nowej generacji, a nie z zespołem. Ten prostu riff i prosty rytm tyczą się również kultury masowej.  A musimy wszakże pamiętać, że wymagania mas są bardzo niskie. Dlatego też zespoły nie bardzo się wysilają. Grają dla pieniędzy. Wyjątkiem jest zu zespół The Darkness, który i tak teraz milczy. Ciekaw jestem czy dalej pociągną. Spójrzmy paręnaście lat wcześniej. Zespoły grają wielkie koncerty na pełnym luzie, uśmiechnięci. Guns’N’Roses, Queen,  Pink Floyd. A teraz? Wszyscy spięci. Jest absolutny podział. Jest ogromna granica między publicznością, a wykonawcą. Ale to nie jest przeszkoda typu paruset ochroniarzy czy wysoka scena. Jest to bariera psychologiczna, której przekroczyć się nie da. Wykonawca nie pozwala czasem do siebie dotrzeć tłumowi, który przybył na koncert. On po prostu gra. Piosenka, publiczność klaszcze, piosenka, publiczność klaszcze. Są różne typy: jeden taki, że bąknie coś czasem do publiczności, a drugi taki, że wydrze się, że PRZEZ NAJBLIŻSZE 2 GODZINY JESTEŚCIE MOI!!! ZACZYNAMY.  Ogólnie kończy się tym, że wykonawca mówi, że publiczność była wspaniała. A reakcja publiczności? Rożna. Można czasem poczytać wypowiedzi na temat koncertów. Tak jak wcześniej napisałem – jest bariera psychologiczna i wykonawca nie pozwala dotrzeć do siebie ludziom. Dawniej istniało coś takiego, jak zabawa z publicznością w szerszym tego słowa znaczeniu. Dziś polega to tylko na tym, że artysta przeklnie parę razy do mikrofonu, publiczność zawyje z zachwytu. Koniec. I masy są zadowlone, bo przecież tego im trzeba. Masom wystarczy, że artysta poprzeklina, będzie grał przez godzinę jedno i to samo. Skąd to się bierze? Sądzę, że poprzez kulturę masową popularny stał się hip-hop, bo skoro masom niewiele potrzeba to nie będzie im z czasem potrzeba melodii. Tekst. Masy lubią tekst? O.K. Robimy tekst!

 

Wydaję mi się, że dobre czasy już minęły.  Nie wiem czy powrócą. Mój kumpel z zespołu, Piotrek, twierdzi, że być może nie nastaną tak ogromne czasy dla rocka, jak te z 70 lat, ale na pewno nastaną tylko trzeba trochę poczekać. No ja mogę czekać nawet 30 lat byleby te czasy nastały J

 

Już niedługo do wakacji. Trzeba ten czas przetrzymać cierpliwie, a potem dwa miesiące laby. Już nie mogę się doczekać i wy pewnie też. Postanowiłem, że podczas wakacji muszę więcej pisać. Bardzo proszę, żeby w komentarzach podać mi jakiś fajny temat na felieton. Nie to, żebym nie miał pomysłów, bo mam ich sporo, ale nie wiem na który mam się zdecydować. Więc proszę o podpowiedź.

 

Pozdrowienia:

Badyl – kupił sobie „Black Album” Metalliki i mu się podoba. Cudowne nawrócenie. Kamilek – musimy się wreszcie spotkać i zrobić te szablony. Cała populacja blogów

 

Pozdrawiam

Prawie Doskonały Wszechmogący Bóg Słowa Pisanego Freddie!

 

freddie : :