Archiwum październik 2006


paź 31 2006 Wśród tkanek nabłonkowych i spenetrowanych...
Komentarze: 3

W ramach wstępu pragnę zaznaczyć iż od września AD 2006 uczęszczam do II Liceum Ogólnokształcącego w Końskich przy ul. Sportowej „na wydziale” humanistycznym. I sytuacja, w której znajduję się obecnie bardzo mi odpowiada – choćby dlatego, że w mojej „ekskluzywnej klasie” (wtajemniczeni wiedzą o co chodzi) znalazło się kilka osób, z którymi można się naprawdę dogadać. Świetni ludzie. Nie będę wymieniał z nazwiska, bo jeszcze kogoś pominę, albo napiszę o jednego za dużo… Ale podoba mi się, że jest grupa naprawdę zgranych osób.

Co do aspektu naszej edukacji w LO - … jest ciekawie! To na pewno. Poczynając od biologii, którą nasza klasa poznaje na poziomie podstawowym-rozszerzonym. Ale to podobno normalne w tej szkole – idzie się przyzwyczaić. Nawet do tego, że nie wolno jest robić notatek w zeszytach przedmiotowych ;). Obiektywnie patrząc zajęcia o komórkach i tkankach są przecudne (przenudne). Jednak u nas jest to jedna z najciekawszych lekcji. Nasza grupa w której siedzimy składa się ze mnie, z Camela, z pompiarza Kędy, z pompiarza Emila, dwóch notujących dziewczyn, trzeciej notującej mniej i z mojej przyjaciółki Oli. Camel ma różne fazy typu udawanie szatana bądź małego dziecka, ja… nie wiem czy mam fazy – to raczej pozostawiam ocenie moim kolegom, ale śmieję się z tego wszystkiego co się przy naszym stoliku dzieje. Blisko Camela siedzi Paulinka – nasza koleżanka, która „piśnie” czasem coś do każdego. Ale nie jest to jakieś interesujące. Niemniej jednak wyróżnia się z grupki notujących dziewczynek. Daleko od Camela, ale blisko Emila siedzi Kęda, który robi sobie jaja, notuje wszystko to co profesorka mówi, robi z siebie kompletnego debila i sprawia wrażenie zainteresowanego tym jaką funkcję pełni nabłonek jednowarstwowy płaski. No i ta jego mina (oooo….). Cała nasz grupa ma okazję podziwiać również historię niedoszłego romansu Emila i Oli. Na każdej kolejnej lekcji Emil bezczelnie i bez ogródek podrywa moją kochaną przyjaciółkę. A robi to w tak uroczy sposób, że nawet najnudniejszy temat o rozwielitkach staje się pasjonujący – tak – jak pasjonujące jest wpatrywanie się w brodę Oli non stop, które uskutecznia Emil. Biologia jest naprawdę ciekawa! Tylko trzeba chcieć i potrafić się nią zainteresować! ;) 

Wszystkie (no… prawie wszystkie) lekcje w naszej szkole mają swój urok i są przyjemne dla uczniów. Na wielu z zajęć jednak nie dzieje się nic szczególnego. A jeśli się dzieje to nie dotyczy to bezpośrednio mojej klasy. Tak jak chociażby otwieranie lufcika bądź moczenie gąbki na pewnej lekcji j. angielskiego.

Wydaje mi się jednak, że najciekawszą i „najbarwniejszą” lekcją (która w rzeczywistości jest utrapieniem i udręką) odbywającą  się w czasie całego tygodnia naszej morderczej edukacji – jest lekcja geografii, na której to dokonujemy „gruntownej penetracji mapy”. Ale nie tylko. Bawimy się w kolory, znajdujemy profesorkę w Londynie, zapraszamy się na wycieczki do kraju kwitnącej wiśni, do miasta aniołów, bądź do gorącej Australii. Uwaga! Pod ostrzałem są uczniowie ze zbyt dobrymi stopniami. Jeśli ktoś ma piątki z fizyki lub z matematyki – na geografii pokaże się mu, że nie zasługuje na nie J  Jedynym miłym aspektem jednostek lekcyjnych z geografii było to, iż dowiedzieliśmy się, że jesteśmy klasą ekskluzywną. Gdyby tylko było to pozbawione tej sarkastycznej, złowieszczej ironii… ;)  Ach, nic to!

 

Podoba mi się w szkole. Bardzo. Czuję się niezwykle usatysfakcjonowany tym, że uczęszczam właśnie do niej. Czuje się szczęśliwy, że mogę być uczniem najlepszego nauczyciela historii jakiego narodziła matka ziemia (lubię Cię tato J ), że mam okazję wreszcie uczestniczyć w ciekawych lekcjach j. polskiego, że jest coś takiego jak PO, bo nauczyłem się korzystać z busoli, że jest coś takiego jak biologia – dzięki temu wiem, że jest coś bardziej horrendalnego niż fizyka z gimnazjum. A przede wszystkim – dumą napawa mnie fakt, że jestem cząstką klasy ekskluzywnej – bo uznaję to za wielkie wyróżnienie. A teraz pójdę spenetrować jakąś gazetę, żeby zobaczyć – co tam słychać w wielkim świecie. Tymczasem!

 

 

freddie : :