Najnowsze wpisy, strona 6


maj 15 2004 „Kolejna cegła w murze”(7) –...
Komentarze: 4

Po różnych debatach na temat oryginalności postanowiłem, że napiszę naprawdę coś oryginalnego. Chodząc po szkole, oglądając denne napisy na ścianach wypisane rozmazującymi się markerami, znudzone twarze moich kolegów i koleżanek, z których wynikało, że nie czują żadnego sentymentu do budynku zwanego „budą”, „szpitalem psychiatrycznym”, a formalnie rzecz jasna szkołą  pomyślałem sobie, że faktycznie warto by coś o tym napisać. Choć krótką, małą notkę, ale jednak trzeba by ten temat rozwinąć. „Bajan” napisał w komentarzach „rozwiń to!”. O.K. Rozwinę. Pytanie, które stawiam sobie czasem i jakoś nigdy nie mogę się zabrać do tego, by coś o tym napisać. Teraz spróbuję na poważnie. Zastanówmy się. „Czy istnieje coś takiego jak doskonałość?”

 

Pytanie raczej oklepane nie jest. Zrodziło się w mojej głowie przy okazji pisania ostatniego felietonu. Trochę tych felietonów już mam i pomyślałem, że z okazji dość wyjątkowego pytania-tematu zaprezentuję dość oryginalną (jak na mnie) formę. Zawsze to ja projektuję, obmyślam i wykonuję mój felieton. Teraz w pewnym sensie zostawiłem to paru moim bardzo dobrym kolegom i koleżankom. Pięć osób rozmawiało ze mną na temat doskonałości. Zadałem im dwa pytania. Pierwsze brzmiało:

„Czy istnieje doskonałość?”

- Doskonałości nie ma. Po prostu nic nie jest doskonałe, ani ludzie, bo każdy ma jakieś wady, a nawet jeśli uważasz, że jakiś ideał ich nie ma, to inni uważają, że i tak ma, mówiąc o doskonałości człowieka należałoby mieć jakiś punkt odniesienia, jakiś wzór uznany przez wszystkich, z którym można by porównać ludzi. Takiego wzoru jednak nie ma, bo nie ma doskonałości wśród ludzi. O tym, że świat nie jest doskonały nie muszę chyba mówić. Dla niektórych przyroda może by ć doskonała, ale wszystko ma jakąś skazę (czasami nie widoczną z zewnątrz).

- Co do doskonałości to zależy czego się ona tyczy:) Jeśli do człowieka to uważam, że doskonałość nie istnieje.

- Nie wiem [najprostsze wyjście z sytuacji]

- Doskonałość nie istnieje [krótko i treściwie]

- Powołując się na Biblię to tylko Jezus i Bóg są doskonali. Wśród ludzi raczej nie ma doskonałości. Trudno mi o tym mówić.

Drugie pytanie: „Skąd w takim razie wzięło się słowo doskonałość?”

- Nie wiem skąd wzięło się to słowo

-Utopia też nie istnieje, a słówko takie jest:) Ludzie dążą do doskonałości, a chyba sami nie wiedzą czym ona jest.

- Może z tego, że ludzie do niej dążą.

- Sprawdź w encyklopedii [najprostsze wyjście z sytuacji]

- [Długie zastanowienie i brak jakiejkolwiek odpowiedzi].

 

Wnioski: Moje zdanie jest takie. Mówiąc niezwykle prostym językiem: Zawsze można zrobić coś lepiej niż się zrobiło. Uważam, że doskonałość istnieje w sensie ideowym. Jako coś do czego dążymy, ale i tak tego nie osiągniemy. Gdybyśmy ją osiągnęli stalibyśmy się Bogami.  Raczej nikt nie podał konkretnego powodu dlaczego nie ma doskonałości. Tylko pierwsza wypowiedź jest taka naprawdę na 100 % wyczerpująca i tłumacząca wszystko. Trzeba jednak zwrócić uwagę na to kto co ma na myśli mówiąc doskonałość. Bo tak naprawdę między doskonałością, a doskonałością jest ogromna przepaść. Można to rozumieć w naprawdę różny sposób. Czy pytania, które zadałem wybranym przez siebie osobom są trudne? Chyba zależy dla kogo.

Acha jeszcze jedno. Prawie za każdym razem, kiedy się spytałem jakiejś osoby o doskonałość usłyszałem na początku „Piłeś coś?”, „na dekiel ci wali?”, albo „dołek masz?”. Czy naprawdę ktoś kto zadaje trudniejsze pytanie niż „Która godzina?” musi być wariatem, albo mieć dołek?

Pozdrowienia:

Ludzi, którym zadałem to pytanie. Oni wiedzą do kogo to jest J

 

Prawie Doskonały Wszechmogący Bóg Słowa Pisanego Freddie

 

 

 

 

 

freddie : :
maj 02 2004 "Kolejna cegla w murze"(6) - "Money, get...
Komentarze: 8

Cytatu z piosenki Pink Floyd "Money" nie przypadkowo użyłem jako tytułu, gdyż głównie pieniądze będą tematem dzisiejszego felietonu. Spojrzałem sobie na moją stronę i spostrzegłem, że w kwietniu nie napisałem się zbyt wiele... Ale nie ważna ilość lecz jakość.

Miałem pisać już przedwczoraj, ale pomyślałem, że nie warto, bo ludzie musieliby klikać na kwiecień, a wiele z nich by się pewnie nie zorientowało. Poza tym od wczoraj jesteśmy w Unii Europejskiej i właściwie to ten felieton piszę już jako Unijny Europejczyk, jeśli tak to mogę nazwać. Jakoś tak się dziwnie czuję. Jakbym był w zupełnym świecie. Już wiem, jak musieli się czuć Niemcy po obaleniu muru berlińskiego i koncertu Rogera Watersa z tej okazji. Nam jeszcze brakuje koncertu Perfektu w Świnoujściu na granicy polsko-niemieckiej. Nie no, ale Niemcy to się chyba cieszyli. Chociaż gdzie zwolennicy tam i przeciwnicy. O.K. Nie będę się rozpisywał na temat Unii, bo o niej chyba wszystko zostało już powiedziane (?). Do dzieła:

"Pieniądze szczęścia nie dają", jak mówi przysłowie. Czy tak jest faktycznie. Odpowiedź na to pytanie nie jest absolutnie jednoznaczna. Na początku trzeba zaznaczyć, że dzięki pieniądzom dostarczamy sobie najzwyklejszych produktów potrzebnych do codziennej egzystencji. Bez nich nie moglibyśmy normalnie funkcjonować (bez tych produktów, choć, automatycznie, bez pieniędzy też). Jeślo ktoś nie wie to już nie żyjemy w epoce prehistorycznej i zdobywanie dóbr materialnych też wiąże się z pieniędzmi. Musimy pójść do sklepu i tam zaopatrzyć się na ten przykład w fotel, lodówkę - rzeczy jak najbardziej prozaiczne. Pieniądze wiążą się  z rozrywką, wygodą, krótkotrwałym szczęściem i oczywiście ze zdrowiem. Bo żeby być tak naprawdę wyleczonym to trzeba wyłożyć sporą ilość gotówki w aptekach z powodu makabrycznych cen leków. Mimo tego wszystkiego pieniądze na pewno nie dadzą nam uczuć takich jak miłość czy przyjaźń. Kolegów można sobie „kupić”, ale tylko na chwilę. Gdy tylko przestaniesz szastać pieniędzmi na lewo i prawo i nie postawisz im oranżady odwrócą się od ciebie, obrobią ci tyłek i zapomną o tobie. Nie warto zdobywać sobie kolegów w taki właśnie sposób. Wtedy oszukujemy samych siebie. W dzisiejszych czasach ludzie w ogóle nie zwracają uwagi na to, że pieniądze „psują” człowieka. Potrafią go diametralnie zmienić. Nie mówię, że ja jestem inny. Chyba każdy z nas, bez wyjątku ma w sobie żądzę zysku. Tyle tylko, że jedni bardziej, a drudzy mniej. Są też tacy, którzy uważają żądzę zysku za rzecz najważniejszą i kończą w psychiatryku. Ale zadziwiającą rzeczą jest to, że takie zwykłe papierki i metalowe kółka z liczbami potrafią tyle zdziałać. Czasem zazdroszczę takim ludziom pierwotnym tego, że nie mieli czegoś takiego jak pieniądze. Chociaż ich świat bez pieniędzy też nie był doskonały. Choć nasuwa się też pytanie czy istnieje coś takiego jak doskonałość? Zauważyłem, że istnieje pewna zależność. Otóż człowiek mający dużo pieniędzy chce ich mieć jeszcze więcej. Natomiast ten, który jest o wiele biedniejszy od niego marzy o jego fortunie. Ludzi patrzą na to ze swojego punktu widzenia. Brnąc przez życie kierują się żądzą zysku. O tym, że pieniądze nie zapewnią im uczuć dowiadują się zwykle za późno. Trzeba jednak przyznać, że pieniądze szczęścia nie dają, ale szczęściu pomagają!

„Długie szaty krępują ciało, a bogactwo duszę” [Sokrates]

To może jeszcze cały tekst piosenki podsumowującej temat:

 Pieniądze

Kaso, wynoś się
Dostajesz lepiej płatną pracę i jesteś OK.
Pieniądz to paliwo
Zgarniaj kasę obiema rękoma i układaj w stos
Nowy samochód, kawior, sen na jawie
Myślę, że kupię sobie klub piłkarski

Kaso, wracaj
Jestem w porządku Jack, zabierz łapy od mojej kupki
Pieniądz to przebój
Nie podawaj mi tego gówna
Podróżuję pierwszą klasą
Ale myślę, że przydałby mi się odrzutowiec

Kasa to zbrodnia
Dziel sprawiedliwie i nie zabieraj mojej części
Pieniądz jak mówią
To korzeń całego dzisiejszego zła
Lecz jeśli spytasz o podwyżkę, nie zdziwisz się gdy
Nie dadzą ci odpowiedzi

 Ostatnio na lekcji j. polskiego mieliśmy o troglodytach. I ja sądzę, że po części każdy z nas ma w sobie trochę troglodyty. Taka mała refleksja.

Pozdrawiam

Wszechmogący Bóg Słowa Pisanego  - Freddie 

 

freddie : :
kwi 12 2004 "Kolejna cegła w murze"(5) - "Rozmowy i...
Komentarze: 11

Piękny tydzień. W końcu to te najważniejsze ze świąt dla chrześcijan. Święta wialkanocne. Tydzień wolnego. Miałem pisać trochę więcej przez te święta, ale nie mogłem się jakos skupić. Nie miałem weny... A ja wolę pisać dwa razy na miesiąc i pisać ciekawie niż piętnaście razy na miesiąc przynudzać o tym samym.  4 kwietnia minęła 10 rocznica śmierci Cobaina. Obejrzałem film na Planete i muszę powiedzieć, że był bardzo ciekawy. Nie to co na VIVA. Przez kilka lat z z rzędu to samo. Po tym filmie sam już nie wiem co myśleć o tym "niby" samobójstwie Cobaina. Jedno wiem na pewno. Po tym dniu i tym filmie zacząłem bardzo szanować tego człowieka nie tylko muzycznie. Czytając jego dzienniki można wywnioskować, że był osobą bardzo inteligentną. Choć niektóre notki zdarzały mu się takie "psychiczne". Nie mniej jednak bardzo go lubię i Nirvanę też. A raczej na odwrót. Bardzo lubię Nirvanę i Kurdta też.

Nie będę jednbak pisał o tym co miało miejsce kilka dni temu. Zasiadłem dlatego, że od paru dni zastanawiam się nad tym o czym na tych blogach pisano już pewnie tysiące razy. Nie wiem jednak czy pisano to z takimi samymi wnioskami. I tylko ta myśl podkusiła mnie, żeby opisać to wszystko. Może zacznę od końca...

Robiliśmy z Camelem nowy szablon z Led Zeppelin (o wiele ładniejszy niż ten dotychczasowy). Camel  odprowadzał mnie do domu i któryś z nas poruszył temat, który trapi nas od pewnego czasu. Jak to jest? Rodzisz się i umierasz. Co potem? Zastanawialiśy się nad tym czy coś takiego jak niehbo istnieje.I nie chodzi tu o niebo jako tą błękitną powłokę, którą w mitologii podtrzymywał Atlas, który był typowym przykładem zjawiska "pełno w mięśniach, mało w głowie". Chodzi o to wyobrażenie życia po śmierci. Wiecznego życia. Co będzie jeśli w rzeczywistości czegoś takiego czegoś jak niebo nie ma? Koniec? Nicość? To by było beznadziejne. Umierasz i znajdujesz się nagle w ciemościach. Sam - jeden. Wołasz rodziców, ale ich nie ma. Jest tylko ciemność. Twój świat składa się tylko z ciebie i z tej okropnej ciemności wokół ciebie. Nie masz żadnych potrzeb. Po prostu jesteś i widzisz ciemność, jak Stuhr. Masz tylko siebie. Czy to tak ma wyglądać? Wątpię czy ktoś tak chciałby. Wątpię czy ktoś chciałby też wegetować, jak kwiatek. Ciekawą opcją są natomiast to, że z powrotem się rodzisz. Przeżywasz to samo życie tzn. jesteś tym kim jesteś, ale przeżywasz je zupełnie inaczej. Podejmujesz inne decyzje inaczej się sprawy mają. I to by było ciekawe wyjaśnienie zjawiska dejavu. Druga opcja polega na tzw. reinkarnacji. To też niezłe wyjście. Byłeś dobrym człowiekiem - w następnym życiu jesteś innym człowkiem, byłeś złym człowkiem - w następnym życiu stajesz się kamieniem. Ciekawa jest wersja buddystyczna. Całe życie to cierpienie, a dla każdego buddysty ostatecznym celem jest nirvana, czyli stan wygaśnięcia, końca cierpienia. CHociaż też można się pytać "co dalej?". No i właśnie nad tym zastanawialiśmy się z Kamilem. Albo rozmawialiśy nad sensem życia. To właściwie wiąże się z tym pierwszym tematem. Jest sens żyć skoro później może być tak jak jest? Czy warto było, żeby ten koleś w białym z czerwonymi łapami wyjmował cię z tego bajzlu, jaki twoja mam ma w brzuchu? Tego nikt nie jest pewien. Ale zgodne osądziliśmy, że życie człowieka jest coś warte tylko wtedy, gdy umieramy ze świadomością, że ktoś o nas będzie pamiętał. Ma to sens wtedy, gdy coś po sobie zostawiłeś na tym świecie. A życi nie ma sensu wtedy gdy nie masz w ogóle żadnych ambicji. Żyjesz tylko i wyłącznie po to, żeby przeżyć te kilkadziesiąt lat (albo i krócej) (albo i dłużej). Nie chodzi mi o to, że jeżeli żyje sobie na świeci jakiś tłuk to go trzeba od razu ukamieniować. Chodzi o to, że w jego świadomości nawet nie zaiskrzyła myśl o tym, że jego życie nie ma sensu. A niektórzy tak właśnie mogą myśleć. Konkretnie też po głowie chodzą mi pijaczyska. Na moim osiedlu żyją sobie i ich dom to ławka pod mym blokiem. Aż ciężko na takich patrzeć. Codziennie rano na śniadanie buteleczka taniego wina. TACY LUDZIE ZAJMUJĄ TYLKO MIEJSCE NA TYM ŚWIECIE! Jednym słowem świat należy tylko do ludzi ambitnych i chcących coś osiągnąć. Dlatego trzeba się uczyć.

Nie wiem jak to odbierze człowiek czytający. To bardzo osobiste odczucia, więc po komentarzach dowiem się czy faktycznie idę właściwym tropem.

Moim dzisiejszym podkładem muzycznym bły płyty "The Division Bell" i "The Wall" Pink Floyd, więc po części ten felieton to wina tej muzyki. To może jeszcze jeden tekst, żeby jakoś podsumować dzisiejszy felieton:

Echa

W powietrzu nade mną zawisł nieruchomo albatros
Głęboko pod przewalającymi się falami
W labiryntach koralowych jaskiń
Słychać echo odległego przypływu, który łka nadchodząc poprzez piach
Tu wszystko jest zielone i podwodne
A nikt nie pokazał nas ziemi
I nikt nie wie gdzie i dlaczego
Coś utkwiło wzrok i coś próbuje
Zaczyna wspinaczkę w kierunku światła

Obcy idą ulicami, przypadkiem
Spotykają się dwa obce spojrzenia, ja jestem tobą
A ten, kogo widzę, to ja
I czy biorę Cię za rękę
I wiodę przez suchy ląd
I pomagam sobie zrozumieć najlepiej jak potrafię
Lecz nikt nie woła nas na ląd
Nikt nie przechodzi tędy żywy
Nikt nie mówi, nikt nie próbuje
Nikt nie lata wokół słońca

Dziś jest dzień, gdy upadłeś na moje bezsenne oczy
Zapraszając i pobudzając mnie do powstania
Przez okno w ścianie
Wpływają na promieniach słońca
Miliony jasnych posłańców poranka
I nikt nie śpiewa mi kołysanek
I nikt nie zamyka moich oczu
Więc otwieram szeroko okna
I wołam do Ciebie poprzez nieboskłon

Ten tekst może nie mieć zbyt wiele wspólnego z naszym dzisiejszym tematem, ale piosenka jest genialna i tekst również.

Pozdrowienia:

Camel - bo był trochę moją inspiracją Badyl - dla zasady Krzysiek - bo mi wysłał esemesa Dagmara- bo jest siostrą Krzyśka moich rodziców, którym obiecuję, że MNIE ten gość w białym wyjął z brzucha zupełnie potrzebnie i z czasem to okażę.

 

Trzymajcie się

Freddie

freddie : :
mar 27 2004 "Kolejna cegła w murze"(4) - "Smutki"
Komentarze: 2

I nie musi tu chodzić o moje smutki, choć właściwie posiadam takie, ale o blues. Bo blues to znaczy smutki. Tak sobie imrowizowałem na gitarze, aż w końcu stworzyłem fantastyczną solówkę bluesową! Ale przecież nie o tym będę pisał. Bo po co?

A jeżeli chodzi o moje smutki to mogą one mieszać się one ze zdenerwowaniem. Dostałem w tym roku swoją pierwszą dwójeczkę. Z czego? Z fizyki. No tak. Przedmioty, z których nie mogę dostać dwójki (to po prostu nierealne) to historyjka, polski, niemiecki. Reszta ściślaków może być. Choć i tak nie zamierzam z tej opkzaji dostawqać następnej dwójki z fizyki czy z jakiej innej chemii... Dobijające. Ale moi rodzice po prostu powiedzieli, że trzeba się poprawić. Są wyrozumiali - to fakt. Podziwiam ich. Ile mogą wytrzymywać ze mną? Spotkałem się z takim comentsem, że mój blog różni się od innych tym, że m.in. nie narzekam na rodziców. A Z CZYM TU NARZEKAĆ? On mnie utrzymują i spełniają pełno moich zachcianek, a wymagają ode mnie tylko pary rzeczy. Żebym się dobrze uczył, żebym był kulturalnmym człowiekiem i żebym kimś w życiu został. A ja w dodatku jestem jeszcze takim skur******, że sprawiam im często przykrość, a na następny dzień przychodzę i mówię, że widziałem fajną koszulkę THE DOORS za 32 zł. No i tata daje mi dwie dychy. Poza tym to moi rodzice zgodzili się WSTĘPNIE na wyjazd na koncert Metalliki do Chorzowa z kumplem i opiekunem w osobie jego taty. Teraz to nie wiem bo ten kumpel (a jest to Kuba) dostał też z fizyki dwójkę, ale to nie jego pierwsza. Mimo to moi rodzice są cudowni. Ale z drugiej strony nie jestem takim najgorszym synkiem :-)! Ogólnie to moi rodzice mają fajnego syna, a ja mam fajnych rodziców. Wzajemnie się uzupełniamy.

Co do smutków to zawiodłem się na mojej nauczycielce od polskiego. Myślałem, że to spoko facetka, z którą da się pogadać, a okazało się, że to po prostu stary zramolały kapeć, który (mówiąc prosto z mostu) należałoby wywalić na śmietnik. Stara data. Pisaliśmy dyktando, to już dawno. No i mojej pracy i pracy mojego kumpla Mateusza zapomniała. Powiedziała, że wypadło fatalnie i, że niektórzy piszą poprawę. Ale my nie wiedzieliśmy czy pisać czy nie, bo ona ZAPOMNIAŁA naszych prac. Stanęło na tym, że piszemy. Z tego drugie go dostałem 4 a Mati 1. Okazało się, że z tych pierwszych dostałem 5, a Mateusz 3 (lub 4). Poprosiliśy ją o wstawienie tych lepszych, ale ona powiedziała, żeby sobie z niej żartów nie robić. No i mamy gorsze oceny. Wg mnie wzorem nauczyciela jest mój facet od informy. W porządku gość. Traktuje uczniów, jako równych sobie (niektóre teksty dziś pochodzą z wczorajszej mojej sms-owej rozmowy z Dagmarą). Jest taki naprawdę w porządku. Ostatnio jak mieliśmy technikę to poszliśmy (ja i Badyl) do niego i powiedzieliśmy, że mamy nudną technikę. A on normalnie nic tylko sobie z nami gada. Dzwoni dzwonek, a on gada. Rozmawialiśmy o Pink Floyd. Pod koniec lekcji powiedział, żebyśmy już szli na technikę. Wpisała nam spóźnienie, ale niesamowite wrażenie zrobiło na mnie to, że on po prostu sobie z nami gadał. Wiem, że ze strony pedagogicznej to bardzo niedobre zachowanie, bo czego się uczy uczniów? Natomiast dla uczniów (a przynajmniej dla mnie i dla Badylka) jest on po prostu nauczycielem - przyjacielem.

Mówił nam, że Pink Floyd miała we wczesnych latach wokalistę Syda Baretta. To wiedziałem, ale nie wiedziałem, że był on narkomanem i alkoholikiem. Bywało tak, że Pink Floyd grali koncercik, a on wchodził sobue w połowie upity, grał parę piosenek, a następnie wychodził z koncertu... Fajny wokalista. Wolę Gilmoura. Fajną gitarę miał... Co do Pink floyd z Gilmourem to posiadam DVD "Live At Pompeii". Nie wiem czyj7uż o tym pisałem, ale jest to o tyle interesujący koncert, że odbywa się on bez publiczności. Floydzi grają w starożytnym amfiteatrze, który zachował się po wybuchu Wezuwiusza. Zupełna cisza, noc, blask reflektorów i muzyka Pink Floyd. Oglądałem po ceimku i robi to niesamowite wrażenie. Niekowencjonalny zespół = niekowencjonalne DVD.  Zaczyna się od charakterystycznego bicia serca z Dark Side Of The Moon. I później jedna z moich ulubionych piosenek Echoes part I.  Później wywiady, kulisy nagrywania dark side of the moon. W to wszystko wpleciony jest występ w Pompejach. W końcu kończy się ostatni materiał z studia i zaczyna się koniec koncertu. Echoes part II zamyka ten ceremoniał. Później milknie bass, gitara, perkusja. Zostaje tylko Richard Wright ze swoimi boskimi klawiszami po cichu kończy Echoes. Podczas tej melodii klawiszowej na ekranie widać, jak jakiś statek oddala się od ziemi. Widać naszą planetę coraż dalej i dalej. I  po obejrzeniu całego filmu, który ostatecznie zamyka się klawiszami Wrighta i biciem serca czuć przeogromnnie głupie uczucie. To taki niesamowity smutek. Smutek spowodowany końcem tego niezwykłego widowiska, którym było wystąpienie Pink Floyd w tej ciszy w Pompejach. Wtedy chce się jeszcze raz włączyc DVD od nowa...

Z ostatnich wieści (a zawsze na końcu informuję co w trwie piszczy i przedstawiam moje zdanie) z Polski to jak ogólnie wiadomo - Miller odchodzi. Wiecie co - to dziwne. Najpierw koleś startuje w wyborach, a później odchodzi. Jeśli się podjął roboty to powienien ją skończyć. Najłatwiej się poddać. Choć powiem szczerze, że nie wiem, co na jego miejscu bym zrobił. W ostatnich wiadomościach były prezentowane wyniki sondy. Chyba 90 % była przeciwko Millerowi. Ale po wejściu do Unii Europejskiej Miller odejdzie i będzie zamieszanie. Czasem wydaje mi się, że ci politycy to za wszelką cenę chcą rozpieprzyć nasz kraj! Lepper z Giertychem okupują sejm. Miller odchodzi, Begerowa ma aferę z bilingami, Miller nazywa Ziobro zerem, a Balcerowicz nakrywa na nas coraz większe podatki. Jedno z tego wszystkiego trzeba zapamiętać. Jest to złota myśl Leppera: "Balcerowicz musi odejść!". Chociaż jak Balcerowicz odejdzie to pewnie przyjdzie inny i nałoży jeszcze większe podatki. A! Pokopana ta polityka.

Wiadomości ze świata (News Of The World - tytuł płyty Queen) - Barcelona została wyeliminowana przez Celtic Glasgow. Straszne. Moja kochana Barcelona! Ale w lidze jej się dobrze wiedzie i mam nadzieję, iż wyprzedi Valencię i wejdzie na drugie miejsce w lidze! Arsenal po prostu musi wygrać z Chelsea, bo nie lubię Chelsea przez to, że ten Rosjanin włożył tyle kasy w ten klub.

Pożyczyłem Badylowi Dark Side Of The Moon. Podoba mu się. Chłop się nawrócił! Poza tym chce zapuścić włosy! Ale Badyl oddał płytę i teraz idę się zanurzać w fali tych cudownych dźwięków!

Pozdroawienia dla:

Krzycha, z którym w ten weekend rozegrałem parę cudownych partii w ping-ponga, który nie trawi swej siostry. Dagmary - siostry Krzycha, która nie trawi swego brata Artura Kołodziejczyka - zagorzałego fana Pink Floyd, mojego nauczyciela infomatyki Badyla - dla zasady Kamilka - dla zasady moich rodziców - poszukam jeszcze parę fajnych bluzek :-) ... i fuzyki też się pouczę... i Krzyżaków też poczytam!

Pozdrawiam        Freddie 

PS A tak w ogóle to faktycznie mam czytać Krzyżaków i tak jak podejrzewałem - idzie mi to po byku!

freddie : :
mar 07 2004 "Kolejna cegła w murze"(3) - "Tekst zachęcający...
Komentarze: 3

Hey! Szedłem ostatnio z Badylem po szkole i wymyślaliśy sobie hymn dla naszej szkoły. Po dłuższym namyśleniu padło na "Another Brick In The Wall" Pink Floyd. Piosenka opisuje chorą sytuację, jaka miała miejsce pod koniec lat siedemdziesiątych w Anglii. Nauczyciele mogli wszystko. Później przeniosło się to z resztą do Polski (w niektórych przypadkach pozostało na wieki). Floydzi zaprotestowali przeciw temu naswój sopsób. Takst bardzo fajny, a muzyka jeszcze lepsza. Radzę nie tylko czytać, ale i słuchać. Piosenka dla wszystkich tych, którzy twierdzą, że niepotrzebna im szkoła, dla tych, którzy uważają, iż są już tak genialni, że niepotrzebna im edukacja. Piosenka dla tych, którzy lubią szkołe..., ale o wiele bardziej wolą wakacje!

Another Brick In The Wall (part 2)

We don't need no education
We don't need no thought control
No dark sarcasm in the classroom
Teachers leave the kids alone
Hey teachers leave us kids alone
All in all it's just another brick in the wall
All in all you're just another brick in the wall

 

Chyba daltego umieszczam tekst, bo dziś jest niedziela i jutro znów wszystko się zaczyna. Nie znam osoby, która by lubiła niedzielę, jako ten dzień przedszkolny. No cóż trudno. Tak to wszystko jest zbudowane, że po niedzieli, jest poniedziałek, a w poniedziałek wszyscy do szkółki - pracować, jak pszczółki! 

Mam pytanie. JAK głosuję się na strony w rankingu? Są te pory roku, ale jak się głosuje?

Czytałem wywiad z kolesiem, który przerobił na system 5.1  Dark Side Of The Moon. Otóż ten facet mówi, że teraz bierze się za obróbkę dźwięu i obrazu płyty Pulse. Dla niewtajemniczonych: Pulse to dla mnie genialna koncertówka z 94.  roku. No i ten koleś chce to wydać na DVD! EKSTRA!

Czytałem w jakiejś gazetce o blogach. Podobno ci co czytają blogi mają cechy podglądaczy, a ci co piszą - blagują. Napiszcie co o tym sądzicie, bo ja uważam, że (szczególnie z tym czytaniem) głupota. Ogólnie blogi zostały tam skrytykowane. Pisali, że obecna jest tam tylko młodzież, że użytkowników jest bardzo dużo. Pisali w stosunku co do tej młodzieży, że w większości blogi zawierają demoralizujące treści. Matko! Niech zajrzą do mnie lub do moich przyjaciół blogowych. Co za głupoty wypisują. Pewno zajrzeli na jakieś dwa blogi, a reszty im się nie chciało. TRAGEDIA.

Jeszcze parę drobiazgów ostatnich dni/tygodni:

Rozczarowanie: długo nie widziałem Leppera. Nie ma się z czego pośmiać Nadzieja: wkrótce wyjdzie nowe DVD Queen i parę wznowień płyt mego ulubionego zespołu Szczęście: 12 marca moje urodziny Wasze szczęście - z okazji moich urodzin na pewno sie odezwę w ten sam dzień, więć będziecie mogli coś nowego przeczytać w piątek :-)))

Pozdrowienia:

Badyl - dla zasady Krzychu Dagmara Artur Kołodziejczyk - mój nauczyciel informatyki, który jest fanem Pink Floyd i ja gadam z nim cały czas o pink floyd. Kto by się spodziewał, że to tak rozległy temat? Od magii i ch muzyki po jakosć ruskich podróbek płyt (nie tylko pink floyd).

Ogólnie pozdrawiam wszystkich:

FREDDIE!   

freddie : :