Komentarze: 4
Na samym początku wypada chyba sobie zadać pytanie o to czym jest dyscyplina? Pytanie z pozoru łatwe, a jednak sprawiające wiele kłopotu i budzące wątpliwości. Dzieje się tak dlatego, iż pojęcie to przez długi czas ewaluowało i jego znaczenie zmieniało się wraz z rzeczywistością, wydarzeniami, ludźmi. Ja należę do pokolenia, dla którego słowo-klucz mojej pracy kojarzy się bardzo negatywnie, jest odbierane jako zło konieczne, któremu najlepiej (najwygodniej) jest się przeciwstawić. Dyscyplina to z pewnością podporządkowanie się pewnym regułom, często bardzo ściśle określonym. Owo podporządkowanie powinno (powtarzam: powinno) służyć zachowaniu jakiegoś ładu w społeczeństwie, w którym żyjemy. Powinno prowadzić do uproszczenia wielu sytuacji, do rozwiązania nieporozumień. Obecność tych zasad powinna ułatwiać życie. Zadaniem dyscypliny powinno być motywowanie człowieka, a nie wywołanie w nim buntu i jakichkolwiek anarchistycznych wręcz zachowań.
Wydaje mi się jednak, że często nie wygląda to tak idealnie i doskonale jak przedstawia to moja teoria. Pojęcie dyscypliny jest mylnie odbierane zarówno przez ludzi, którzy ustanawiają pewne zasady, jak i przez szeroko pojętą młodzież – co po części jest wynikiem tego pierwszego. Sądzę, że tutaj swą genezę ma ogólny problem dotyczący dyscypliny i tak naprawdę ma on miejsce głównie na tym gruncie. Młodzi ludzie mają często do czynienia z osobami, które nie są kompetentne do tego, aby ustanawiać jakiekolwiek prawa, mówić o i przekonywać do nich młodzieży, wreszcie ustanawiać kary za nieprzestrzeganie przyjętej przez nich dyscypliny. I nie można jedynie posługiwać się oczywistym przykładem ministra edukacji czy premiera naszego rządu. Należy wspomnieć też o dyrektorach szkół, a nawet o rodzicach. Nie powinniśmy się dziwić, iż młodzież nie postrzega dyscypliny jako pewnego rodzaju ochrony i próby zachowania porządku, kiedy dowiaduje się, że jednym z obowiązków szkolnych będzie noszenie mundurków. Mundurek – kojarzony z zamierzchłymi i mało kolorowymi czasami PRL-u, kiedy głosu nie miał nikt prócz władzy i jej klakierów, nie wspominając o młodych ludziach w wieku szkolnym, jest odbierany jako niszczenie indywidualności, próba łamania charakterów i zapobieganie wyrażania siebie, ekspresji młodych ludzi. Mało który człowiek w wieku 13-16 lat chce, by szkoła wyglądała tak jak ta z „Chłopców z placu broni” czy „Syzyfowych prac”. Minister edukacji wyjaśnił (bo nie wiem jak inaczej odebrać jego słowa), że chciałby, aby szkoła w Polsce wyglądała podobnie do tej z czasów II RP, ponieważ jej wychowankowie dzielnie bronili ojczyzny w czasie wojny…
Niestety minister Giertych nie jest odosobniony w swoich praktykach, gdyż dyrektorzy szkół często sami wprowadzają dyscyplinę polegającą na zastraszeniu, stłamszeniu indywidualności i zamknięciu w sobie uczniów (sam do takiej szkoły uczęszczałem). Wpływa na to np. sam system oceniania czy podejście niektórych nauczycieli do uczniów i traktowanie ich jedynie jako numer w dzienniku. W takich wypadkach podejście młodzieży do zasad wprowadzanych w szkołach (i nie tylko) jest automatycznie negatywne. Rodzice, nauczyciele, wreszcie władza – zastanawiają się nad tym, co robić by dyscyplina była jednak przestrzegana. Najczęściej zaostrzają ją jeszcze bardziej – co mija się z celem i wywołuje odwrotne do zamierzonych efekty. Uczniowie każdy kolejny przepis, zaostrzenie (jeśli padnie takie słowo) czy karę traktują jako próbę natarcia na ich osobowość. Kara – kolejny kontrowersyjny element tematu „dyscyplina”. Niestety bardzo często ludzie wyznaczający i wymierzający jakiekolwiek kary nie mają pojęcia czemu tak właściwie mają one służyć. Zdarzają się częste przypadki, kiedy dziecko jest wychowywane metodą „szlabanów”. Jedna kara, druga, trzecia, czwarta… Okres kary kończy się i wraz z nim kończy się refleksja dziecka (o ile w ogóle takowa zaistniała) nad swoim postępowaniem. A czy nie lepiej, nie korzystniej i nie uczciwiej byłoby porozmawiać z dzieckiem na temat jego zachowania i tego co powinno a czego nie powinno robić? Na pewno nie byłoby prościej…
Jest naturalnie druga strona medalu. Nie da się ukryć tego, iż młodzi ludzie odbierają pewne rzeczy machinalnie (piszę również o sobie). Nie lubią oni być w żaden sposób kontrolowani, naciskani i oczywiście ograniczani. A dyscyplina mimo wszystko pewne ograniczenia narzuca. Cały problem polega na tym, aby młodzieży wytłumaczyć w przystępny sposób, że mają one swój cel i uzasadnienie. Drugą kwestią jest też oczywiście to, aby nie narzucać uczniom samych pustych i bezcelowych niekiedy „reguł gry”. Nie powodować, aby dyscyplina kojarzyła się jedynie z próbą ataku. Młodzi ludzie nie zastanawiają się nad tym jakie jest przeznaczenie pewnych zasad i jaki jest ich sens. „Dyscyplinę” przyjmują z dezaprobatą. Niestety, głównie dlatego, że tak również jest prościej…